W obronie Wisły

Poniższe zdania zaczynam spisywać pod koniec grudnia 2017 roku, jednak początek tej historii jest nieco bardziej oddalony w czasie. Tak się złożyło, że urodziłem się i wychowałem na przedmieściach miasta usytuowanego nad Wisłą (Grudziądz), a następnie mimo dwukrotnej zmiany miejsca zamieszkania, zawsze docelowo lądowałem w bliskim sąsiedztwie tej Królowej polskich rzek (najpierw Gdańsk, aktualnie Warszawa). I choć dla niektórych to może wydawać się dziwne, to odkąd pamiętam brzeg Wisły był tym miejscem na świecie, które przyciągało mnie do siebie jak magnes i w którym czułem się poskładany w całość. Teraz, jako 35-letni mężczyzna, czuję wewnętrzną potrzebę pisania o niej między innymi dlatego, że Wisła jako rzeka w formie, jaką znam od zawsze, już niedługo może stać się zaledwie wspomnieniem.

W ostatnim czasie dużo słyszy się o szumnych planach polityków i związanych z nimi środowisk, aby uregulować ją i przekształcić w tak zwaną autostradę śródlądową. Co istotne i uważam, że trzeba powiedzieć to głośno, działanie to, oprócz krótkowzrocznych korzyści gospodarczych, może przynieść również szereg nieodwracalnych, choć odwleczonych w czasie szkód. Szkody te pośrednio dotkną nas wszystkich.

DSC00271

 Zachód słońca nad Wisłą na wysokości Grudziądza.

Aby zrozumieć znaczenie i długofalowe skutki ewentualnego zrealizowania powyższych planów, należałoby najpierw uświadomić sobie, że rzeka, podobnie jak cała przyroda, stanowi wartość samą w sobie. Nie wynika to jednak z jej potencjalnej użyteczności, lecz tego, że jest ona integralną częścią naszej naturalnej przestrzeni – miejsca, w którym egzystujemy i które współdzielimy z innymi istotami, powiązani siecią niewidzialnych, niekiedy trudnych do zdefiniowania, aczkolwiek niezbędnych zależności. Niestety, udogodnienia i bodźce wynikające z przynależności do współczesnego społeczeństwa sprawiają, iż na ogół przeoczamy to, że dziedzictwo przyrody jest naszym największym bogactwem.

Jestem przekonany, że Wisła jest wyjątkową rzeką. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że jest to ostatnia z dużych europejskich rzek nizinnych, której stan można określić jako wciąż bardzo zbliżony do naturalnego. To zadziwiające i zarazem wspaniałe, że największa rzeka Polski i jednocześnie najdłuższa rzeka (1047 km) spośród tych, które wpadają do Bałtyku, do dnia dzisiejszego na wielu odcinkach zachowała się w dzikiej lub zdziczałej postaci. Niezaprzeczalnym faktem jest, że spływając do morza przepływa ona przez liczne obszary cenne przyrodniczo, stanowiąc dogodne i bezpieczne miejsce bytowania dla niezliczonych gatunków zwierząt i roślin, w tym wielu rzadkich lub chronionych. Być może wciąż niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że obecnie nawet w dużych aglomeracjach miejskich, takich jak na przykład Warszawa, rzeka ta oferuje każdemu możliwość bliskiego spotkania z bocianem czarnym, bielikiem, wydrą, zimorodkiem, czy bobrami. Wydaje mi się, że jest to ewenement na skalę europejską, który powinien być dla nas powodem do dumy i jednocześnie dowodem skuteczności prowadzonych działań ochronnych.

Co w praktyce oznaczać będzie uregulowanie Wisły? Przede wszystkim to, że bezpowrotnie zatraci ona swój zbliżony do stanu naturalnego charakter. Dotyczy to zwłaszcza wielu bogatych przyrodniczo odcinków, które do chwili obecnej dość skutecznie opierały się nadmiernej ludzkiej ingerencji. Istnieje ryzyko, że znikną porośnięte łęgową roślinnością kępy oraz piaszczyste łachy, stanowiące jedną z najważniejszych ostoi ptaków, zwłaszcza tych gniazdujących.

IMG_4090

 Wisła warszawska, nieopodal Elektrociepłowni Żerań.

Pojawi się nowy stopień wodny (przynajmniej jeden), który z pewnością utrudni migrację i rozmnażanie kolejnych gatunków ryb. Nieodwracalnej dewastacji może ulec również wiele nabrzeżnych terenów. Nie ulega wątpliwości, że dotychczasowe działania związane z ochroną nadwiślańskiej przyrody i próbami zachowania najcenniejszych fragmentów rzeki w formie względnie niezmienionej mogą pójść całkowicie na marne.

Czy regulacja Wisły z punktu widzenia rozwoju polskiej gospodarki jest naprawdę konieczna? Nie jestem ekonomistą, jednak wydaje mi się, że nie trzeba na siłę ujarzmiać tej rzeki, aby znacząco usprawnić transport. Ten sam cel można prawdopodobnie osiągnąć innymi, mniej kosztownymi dla środowiska środkami, na przykład poprzez usprawnienie już istniejącej infrastruktury drogowej lub kolejowej, której stan, jak powszechnie wiadomo, wciąż pozostaje daleki od doskonałości. Paradoksalnie, uregulowanie dużego cieku wodnego, a takim bezdyskusyjnie jest Wisła, oprócz opisanej powyżej degradacji walorów przyrodniczych, może przynieść również ogromne straty ekonomiczne i, choć trudno to sobie wyobrazić – może stanowić także realne zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi, którzy mieszkają w jej bezpośrednim sąsiedztwie. Niestety, to niemal pewne, że okiełznanie Wisły będzie skutkować efektem przyspieszonego spływu wody, co wespół ze zmniejszeniem naturalnych obszarów zalewowych sprawi, że znacząco wzrośnie niebezpieczeństwo powodzi. Jednocześnie, latem nasili się problem występowania suszy.

Z każdym dniem coraz mocniej ingerujemy w otoczenie, przekształcając je tak, aby było dopasowane wyłącznie do naszych pragnień i „potrzeb”. Niemniej jednak, ten nowoczesny i komfortowy świat, który kreujemy sprawia, że coraz bardziej odrywamy się od naszych rzeczywistych korzeni, które tkwią przecież w naturze. Oczywiście mogę się mylić, jednak jestem głęboko przekonany, że dbałość o zachowanie ostatnich, najmniejszych nawet fragmentów dzikiej przyrody ma sens i zasługuje na uznanie. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że mój pojedynczy głos znaczy niewiele, jednak chcę powiedzieć, że nie potrafię pogodzić się z tym, że Wisła może utracić swój dotychczasowy charakter za cenę szeroko pojętego postępu. Gdy to nastąpi, wówczas każdy z nas stanie się zwyczajnie uboższy. Czy ktoś jednak będzie w stanie to dostrzec?

Jedna odpowiedź

  1. Pingback: W obronie Wisły (2) « Notatki znad rzeki

Dodaj komentarz