Nie tak dawno, gdy wyskoczyłem na chwilę nad Wisłę, w stercie przybrzeżnych kamieni wypatrzyłem coś paskudnego. Było to narzędzie służące do nielegalnego łowienia ryb metodą na tak zwanego szarpaka. Kłusujący w ten sposób zarzucają przy użyciu wędki kilka dociążonych ołowiem, dużych haczyków (lub kotwic) w miejsca, gdzie masowo gromadzą się ryby, a następnie w bezlitosny sposób starają się je podcinać, wbijając haki w różne części ich ciała. Przy okazji takiego połowu wiele ryb zostaje barbarzyńsko okaleczonych, a wykrywalność sprawców jest, niestety, niewielka. Nie jestem wędkarzem, ale w przeszłości obiły mi się o uszy informacje o kilku miejscach w Warszawie, które cieszą się szczególnym zainteresowaniem „szarpakowców”. Dopiero teraz zetknąłem się jednak z namacalnym dowodem na uprawianie tego parszywego procederu.
