Tratwa i „dzikie” pomidory

Dwudziesty czwarty września. Krótko przed zachodem słońca ruszyłem tyłek nad Wisłę. Pamiętacie niby-kajak klecony z gałęzi, folii i taśmy klejącej, o którym pisałem niemal dwa lata temu (LINK)? Dzisiaj, niedaleko od miejsca, w którym go znalazłem, trafiłem na kolejne prowizoryczne „pływadło”.

Jak możecie zobaczyć, tym razem mamy do czynienia z tratwą zbudowaną na bazie czegoś w rodzaju piwnicznych drzwi, osadzonych na kilku plastikowych kanistrach. Jeszcze jedno tego rodzaju znalezisko i chyba zacznę mówić o „Warszawskiej Szkole Pływania na Niczym” 😉 . Tymczasem na brzegu Rzeki od groma krzaczków „dzikich” pomidorów…

Jedna odpowiedź

  1. To nowe pływadło wydaje się być bezpieczniejsze od poprzednio znalezionego „kajaka”. Jednak używanie „duck type” do klejenia czegoś, co ma kontakt z wodą, nie jest dobrym pomysłem, bo wcześniej czy później się odklei.
    Co do „dzikich” pomidorów, to nie pierwszy raz czytam o ich występowaniu w Warszawie. Nie wiem czy we Wrocławiu natknąłem się na nie choćby raz.

    Polubione przez 1 osoba

  2. W czasach, gdy do warszawskiej Wisły trafiały nieoczyszczone ścieki z Kolektora Młocińskiego (przed 2012 rokiem), latem można było trafić na całe pomidorowe wyspy. Podobno rosły tam też dynie, ogórki i arbuzy. Teraz na pewno nie ma tego tak dużo, ale jak widać, czasem coś jeszcze wyrasta…

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do znadrzeki Anuluj pisanie odpowiedzi