Niewielka ilość opadów coraz wyraźniej odbija się na poziomie wody w naszych rzekach. Podobno, niemal połowa wodowskazów notuje niski stan, a prognozy nie zapowiadają nagłej poprawy. Z Wisłą też kiepsko – wiem to z autopsji.
Wczoraj brodziłem trochę w Rzece, żeby przetestować nowe wodery. Warunki nie zachęcały do wchodzenia do wody (nagły atak zimy), lecz brak komfortu z naddatkiem rekompensowały niezwykłe widoki. Okazało się bowiem, że tu i ówdzie pojawiły się interesujące formy lodu brzegowego. Polodowcowe głazy, zalegające w nurcie przy wyspach naprzeciw żerańskiej elektrociepłowni były przyozdobione osobliwie wyglądającymi lodowymi taflami. Owe zawieszone ponad lustrem wody formacje były malowniczo pofałdowane, o krawędziach pełnych zamrożonych zacieków. W rezultacie, wiele kamulców przypominało ogromne małże albo morskie ślimaki. Niektóre zlodzenia kojarzyły mi się też z postrzępionymi płetwami ryb lub mackami ośmiornic. Nie wiem, czy macie podobnie, ale ja uwielbiam zjawiska lodowe. Niestety, z powodu pogłębiającego się ocieplenia klimatu, na Wiśle coraz rzadziej i krócej można je obserwować…
















