Nad Wisłą nie ma miejsca na nudę 🙂 Na początku września, w niewielkim, zamulonym bajorku, powstałym wskutek niżówki na Rzece natknęliśmy się na niedużego, wijącego się stwora. Po bliższych oględzinach (ja wypatrzyłem, Marcin schwytał) okazało się, że mamy do czynienia z czymś wyjątkowym. Była to larwa minoga, prawdopodobnie ukraińskiego (Eudontomyzon mariae).


Larwa minoga ukraińskiego znad Wisły (zdjęcia nieco rozmazane – trudno było bowiem dobrze „ustrzelić” tak ruchliwego modela ;))
Minogi to niezwykli mieszkańcy naszych wód. Pamiętają czasy, gdy świat zwierząt wyglądał zupełnie inaczej – należą bowiem do prastarej grupy bezżuchwowców. Co ciekawe, zwierzęta te (obecnie objęte ochroną gatunkową) przez większość życia funkcjonują właśnie w fazie larwalnej. Larwy – nazywane też ślepicami – mają trójkątny otwór gębowy i oczy ukryte pod skórą. W takiej postaci bytują w zakolach rzek i strumieni, bogatych w piaszczysto-muliste osady. Dopiero po kilku latach przechodzą przeobrażenie, podczas którego wykształcają typową tarczkę gębową oraz oczy.


Dorosły minóg ukraiński i zbliżenie na jego otwór gębowy [źródło].
Nasz młodociany koleżka miał szczęście, że byliśmy w pobliżu. Wysychająca sadzawka, w jakiej się znalazł, była wystawiona na słońce i zdecydowanie mało bezpieczna (jak to nad Wisłą – w okolicy zawsze znajdzie się jakaś łakoma czapla). Marcin na szybko zrobił kilka zdjęć, a potem pomogliśmy w ewakuacji i zwierzak bezpiecznie wrócił w rzeczne odmęty.
Dlaczego o tym wspominam? Spotkanie minoga nad Wisłą to trochę, jak wygrana w loterii. Jednocześnie jest to dowód na to, że mimo nieustannej presji człowieka, wciąż stanowi ona ostoję dla rzadkich gatunków zwierząt, uznawanych za wymagające i czułe na zmiany środowiskowe. Ciekawi mnie, ile ich tu jest. Mętna woda nie pomaga w obserwacjach, ale fajnie pomyśleć, że wiślana populacja minogów być może jest liczniejsza niż się powszechnie uważa…
PS. Obserwację zgłosiłem do Wydziału Monitoringu Środowiska przy Głównym Inspektoracie Ochrony Środowiska.