wiatr, mewy i śnieg
żółta boja tańczy na falach
kropla w morzu
rzecznego zen

wiatr, mewy i śnieg
żółta boja tańczy na falach
kropla w morzu
rzecznego zen

za chwilę wiosna
śpiew ptaków
tęskna pieśń
przebudzonej żaby

na trawie szron
wrony wciąż debatują
przy wołowej kości

nad smutnym miastem
mgła i mróz
maluje na szybach lodowe kwiaty

dzień dobry zimo
mewy tańczą na wietrze
drętwieje mi twarz

wirują płatki śniegu
nad zimną wodą
snuję się jak we śnie

buty są suche
ale poznaję ten zapach
-wiślana woda

Zmiana czasu z letniego na zimowy, więc kurtyna ciemności godzinę wcześniej spada na świat. Siedzę na odłamanej gałęzi pod starą, nadwiślańską topolą i nasiąkam nastrojem tej nocy. Nie widać gwiazd. Zza szarawej tkaniny mgły dobiega nosowe gęganie gęsi, które cały czas zlatują się na piaszczystą wysepkę pośrodku Rzeki. Ich krzykliwe rozmowy brzmią, jak koncert z innego świata. Próbuję przywołać w pamięci obraz tych, którzy odeszli, ale moje myśli są zbyt rozproszone. Wisła pluszcze cicho, a ja mam wrażenie, że śnię dziwny sen. Wylewam na ziemię trochę miodowego piwa. W miarę upływu czasu, głosy ptaków wydają się coraz głośniejsze. Zza zimnej wody dobiega stłumione szczekanie jakiegoś psa…

zżłóżkły liście topoli
w mojej głowie
nadal unosi się mgła

jesienny wiatr
smaga wysokie maszty
włoskie topole
