niebo zagrzmiało
na białej serwecie śniegu
ptasia padlina

niebo zagrzmiało
na białej serwecie śniegu
ptasia padlina

cisza po burzy
w niedużej kałuży
wrona macza chleb

na trawie szron
wrony wciąż debatują
przy wołowej kości

nad smutnym miastem
mgła i mróz
maluje na szybach lodowe kwiaty

Grabienie liści niczym preludium do magicznego rytuału…
Nie mogłem nie zrobić zdjęcia 🙂

zżłóżkły liście topoli
w mojej głowie
nadal unosi się mgła

nie mogę zasnąć
w pokoju
grasują ćmy
i komar wciąż nuci
swoją irytującą piosenkę

gwiżdże szpak
na suchym dnie stawu
czerwienią się kotki białodrzewu

Jakiś czas temu na terenie warszawskiego ogrodu zoologicznego wycięto kilkadziesiąt starych topoli. Pozbawiony korony pień jednej z nich (717 cm obwodu, mierząc na wysokości pierśnicy) pozostawiono na miejscu jako tak zwanego świadka. Stoję na stanowisku, że jeżeli nie ma innej możliwości i drzewo musi zostać ścięte, to – w przypadku braku przeszkód – warto zachować je choćby w takiej postaci. Tego rodzaju „totem” jest bowiem nie tylko świadectwem minionej wspaniałości drzewa, ale też inwestycją w różnorodność biologiczną okolicy.

Martwe drewno – ulegając procesom naturalnego rozkładu – zwraca otoczeniu gromadzone przez lata pierwiastki, jednocześnie stając się stołówką i przytuliskiem dla wielu różnych istot. Jak mogliśmy się przekonać, należą do nich nie tylko grzyby, glony, porosty, bezkręgowce i ptaki. Wypróchniała jama u podnóża topolowego „totemu”, zwróciła także uwagę ciekawskiego Artka (Homo sapiens var. Curiosus), który nie omieszkał wgramolić się do środka i wewnątrz spodobało mu się na tyle, że musieliśmy wyciągać go siłą :).


Jeżeli chcielibyście zobaczyć na własne oczy tę swoistą pamiątkę po topoli czarnej, zdobiącej niegdyś stołeczne ZOO, wówczas – zwiedzając to miejsce – kierujcie się ku skrzyżowaniu ścieżek między wybiegami zebr, wielbłąda dwugarbnego i osłów somalijskich.
zimowym popołudniem
słońce pieści lwy
w cieniu białodrzewów
