Zielona wieża na straży Ujścia (topola kanadyjska z Mikoszewa)

W połowie lipca tego roku kilka dni spędziliśmy na Wyspie Sobieszewskiej. Nasz pobyt zbiegł się w czasie z nadejściem niżu genueńskiego, który sprowadził do Polski cyklonalną pogodę.

W przerwach między opadami dwukrotnie odwiedziłem ujście Wisły. W okolice Świbna i Mikoszewa ciągnie mnie nie tylko z powodu Rzeki, ptaków i fok. Nieco ponad półtora kilometra na północ od przeprawy promowej – na prawym brzegu, znaleźć można też coś innego, ale również wartego uwagi. Maszerując ścieżką biegnącą równolegle do nabrzeża, w ciągu około trzydziestu minut można dotrzeć do pozostałości pomostu cumowniczego. Tuż obok stoją klockowaty bunkier oraz górująca nad otoczeniem stara topola kanadyjska (Populus × canadensis ‘Robusta’).

Co ciekawe, jeszcze do niedawna było tu trochę inaczej. Od stycznia 1949 roku w tym miejscu działała bowiem strażnica Wojsk Ochrony Pogranicza, później przekształcona w  Punkt  Obserwacji  Wzrokowo-Technicznej, podległy Straży Granicznej. Przeglądając  Wikimapię trafiłem na archiwalną fotografię, na której przy wspomnianym pomoście widać jednokondygnacyjny budynek kryty czerwonym gontem oraz wysoką wieżę obserwacyjną.

Dawna Strażnica nr 103 i 98 WOP oraz POWT nr 62 SG i PKRR (Mikoszewo) – przed 2012 rokiem; obecnie budynek i wieża już nie istnieją [źródło].

Zadaniem tutejszych pograniczników była kontrola jednostek kursujących między Przekopem a wodami Zatoki Gdańskiej oraz obserwacja okolicy, celem ochrony granicy morskiej. Po wejściu naszego kraju do strefy Schengen, ów punkt przestał być potrzebny. W efekcie, budynek i wieża sukcesywnie popadały w ruinę, by ponad dekadę temu zostać rozebrane.

Dzisiaj mamy ten komfort, że można wypływać Wisłą na morze bez formalności. Wojskowa infrastruktura powoli popada w zapomnienie, ale towarzysząca jej topola – niczym wysoka, zielona wieża niezłomnie stoi na straży Ujścia. Topole mieszańcowe mają opinię problematycznych, ale ta konkretna „kanadyjka” wydaje się być wyjątkowo na miejscu. Po pierwsze – to ostatnia wielka topola, jaką zobaczycie spływając Rzeką (rośnie zaledwie dwa kilometry od ujścia i dla mnie osobiście stanowi swoistą formę kilometrażu). Po drugie, gdy patrzy się na jej koronę, wyraźnie wystającą ponad linię okolicznych drzew, trudno oprzeć się wrażeniu, że posadzono ją po to, by z wyprzedzeniem wskazywała lokalizację ówczesnej Strażnicy.

Sylwetka bohaterki niniejszego wpisu, widoczna z pokładu promu dolnolinowego, kutra rybackiego oraz packrafta.

Oczywiście, to jedynie moje domniemania, ale faktem jest, że drzewa z rodzaju Populus rzeczywiście mogą pełnić tego typu rolę. Tristan Gooley – autorytet w dziedzinie naturalnej nawigacji – zwraca uwagę, że smukłe topole włoskie, niczym wysokie, zielone maszty od dawna służą jako ”landmark trees”, sygnalizując obecność zabudowań, z początku niewidocznych z rzeki czy morza. Dlaczego więc podobna funkcja nie miałaby przypaść topoli kanadyjskiej? Rośnie wyjątkowo szybko, prześcigając oba gatunki rodzicielskie. Już po dekadzie sadzonka będzie sporym drzewem, które w niedługim czasie osiągnie trzydzieści (lub więcej) metrów wysokości.

Wysoko osadzona, zbudowana z ukośnie wzniesionych konarów korona mikoszewskiego drzewa jest obwieszona jemiołą, która zaczyna je osłabiać. Niestety, to typowa przypadłość sędziwych „kanadyjek”. Nie zmienia to jednak tego, że jest ona jednym z głównych bohaterów zielonej scenerii końcowego odcinka Wisły. Moim zdaniem jest to wystarczający powód, by rozważyć złożenie wniosku o objęcie jej pomnikową ochroną. Przy tej okazji dobrze byłoby nadać topoli imię – może odwołujące się do jakiejś kobiecej postaci sprzyjającej rybakom, żeglarzom lub czuwającej na straży? Jestem ciekawy, czy macie jakieś pomysły. Jeśli tak, wpisujcie je śmiało w komentarzach…

Dwa rezerwaty, dwa ujścia – rzecz o Wyspie Sobieszewskiej

Im jestem starszy, tym bardziej lubię spędzać czas w miejscach, w których już byłem. Między innymi dlatego, co jakiś czas organizujemy sobie z Olą krótkie rodzinne wakacje na Wyspie Sobieszewskiej. Mieszkałem w Gdańsku ponad dekadę i Wyspa, która aktualnie stanowi jedną z dzielnic miasta spod znaku Neptuna, jest dla mnie jedną z tych oswojonych przestrzeni, w granicach których zazwyczaj czuję się dobrze.

Ten zewsząd otoczony wodą, spokojny kawałek lądu zawdzięcza swoje istnienie dynamicznej naturze Wisły. Niecałe dwieście lat temu stanowił fragment zachodniej części pasa Mierzei Wiślanej. Zmieniło się to w sposób, którego nie sposób było przewidzieć. W mroźną zimową noc z 31 stycznia na 1 lutego 1840 roku, na skutek masywnego zatoru lodowego, wezbrana Rzeka zmieniła swój bieg i przedzierając się przez pas przybrzeżnych wydm na wysokości Górek, wydarła sobie nową drogę ku morzu. Osada została podzielona na dwoje, a nowo powstałe ramię Rzeki, za sprawą Wincentego Pola, zyskało miano Wisły Śmiałej. Niestałe stosunki wodne i związane z nimi ryzyko występowania katastrofalnych w skutkach powodzi sprawiły, że niecałe pięćdziesiąt lat później władze Prus, po serii burzliwych debat, zaakceptowały plan wykonania przekopu, który miał stać się głównym ujściem wiślanych wód do Zatoki Gdańskiej. Przyjęta koncepcja zakładała również zabezpieczenie nowego ujścia wałami oraz zbudowanie śluz w Przegalinie. Realizacja tego niezwykle ambitnego przedsięwzięcia trwała kilka lat i pochłonęła niemałe środki, ale cel został osiągnięty. Uroczyste otwarcie przekopu nastąpiło 31 marca 1895 roku. Tego dnia, o godzinie 15:45, strumień mętnej wiślanej wody połączył się z morzem i wydarzenie to można traktować jako narodziny Wyspy Sobieszewskiej w formie, jaką znamy.

Most zwodzony, oddany do użytku w 2019 roku. Główna droga lądowa na Wyspę Sobieszewską.

Większość turystów przyjeżdża tutaj z uwagi na czyste piaszczyste plaże, na których (zwłaszcza jesienią i zimą po silnych sztormach) wciąż można znaleźć okazałe bryły jantaru, ale miejsce to ma także innego rodzaju walory. Oba ujścia Wisły, zlokalizowane na przeciwległych krańcach Wyspy, to jedne z najcenniejszych przyrodniczo punktów na mapie polskiego wybrzeża. Te styczne, w których mieszają się różne ekosystemy, znajdują się bowiem na trasie przelotów tysięcy ptaków i stanowią dla nich niezwykle ważną ostoję. W obydwu miejscach znajdują się rezerwaty przyrody o randze europejskiej, które każdy pasjonat nadwiślańskiej przyrody powinien przynajmniej raz w życiu zobaczyć.

W Górkach Wschodnich, na północno-zachodnim krańcu Wyspy, znajdziemy niemal dwustuhektarowy rezerwat faunistyczny „Ptasi Raj”, na którego terenie zlokalizowane są dwa przymorskie jeziora („Karaś” oraz „Ptasi Raj”). Niegdyś stanowiły one jedną całość, ale wskutek nieustannie zachodzących procesów zamulania i zarastania, uległy rozdzieleniu. Większy zbiornik odgradza od Wisły Śmiałej malownicza kamienna grobla, na którą od pewnego czasu obowiązuje zakaz wejścia. Barierę od strony Bałtyku stanowi natomiast Mierzeja Messyńska, powstała z naniesionego przez rzekę materiału. Brzegi jezior porastają szuwary, na których skraju występują nasadzenia olchy. Rośnie tu także las ze zdecydowaną przewagą sosny zwyczajnej. Ważnym wskaźnikiem przyrodniczego bogactwa tego obszaru jest niewątpliwie duża różnorodność tutejszych roślin naczyniowych (560 gatunków, w tym kilkanaście chronionych), ale głównym powodem utworzenia rezerwatu była ochrona tego kompleksu jako miejsca odpoczynku ptaków. Podczas wieloletnich obserwacji naliczono ich tutaj aż 200 gatunków, szczególnie przelotnych. Były wśród nich drobne ptaki śpiewające, ptaki wodne i wodno-błotne, jak również drapieżne. Tutejsze trzcinowiska jeszcze do lat 70-tych ubiegłego stulecia były noclegowiskiem dla dziesiątków tysięcy szpaków. Obecnie są one miejscem bytowania wąsatek, trznadli, trzcinniczków, wodników, czy trudnych do wypatrzenia bąków. Pierzastą czeredę można obserwować z dwóch drewnianych wież widokowych, zbudowanych jako element ścieżki przyrodniczo-dydaktycznej. Widać z nich przede wszystkim ptaki lustra wody – między innymi łabędzie nieme i (rzadziej) krzykliwe, perkozy dwuczube, łyski, krzyżówki, gągoły świstuny i czernice. Jeziora są ponadto noclegowiskiem dla gęsi zbożowych i białoczelnych, które przybywają tu w wielkich stadach przy okazji swych okresowych wędrówek (rekordowo stwierdzono obecność aż 20 000 osobników). Jeżeli chodzi o kaczki, to warto wspomnieć, że w 1997 roku w „Ptasim Raju” odnotowano pierwszy w Polsce lęg edredona, co dla wielu pasjonatów ornitologii było prawdziwą sensacją. Piaszczyste tereny Mierzei Messyńskiej to z kolei miejsce, w którym spotkamy różne gatunki mew, rybitw oraz ptaków siewkowatych.

Garść kadrów z „Ptasiego Raju” (lipiec 2022).

Granicę przeciwległego brzegu Wyspy Sobieszewskiej stanowi wspomniany na wstępie przekop Wisły. Miejsce spotkania żywiołów w okolicy Świbna i Mikoszewa to specyficzny obszar, w którym Rzeka składa bogom morza szczodrą daninę. Prąc przez Polskę, jej nurt niesie bowiem miliony metrów sześciennych mułu i piasku, które finalnie osadzają się właśnie tu, tworząc płycizny i piaszczyste ławice. Ich układ ulega nieustannym przekształceniom wskutek działania prądów morskich i zafalowania, jednak nie przeszkadza to ptakom. Wręcz przeciwnie, specyficzne warunki panujące w tym miejscu sprawiają, że jest to prawdziwa ptasia enklawa, gdzie znajdują one obfitość pożywienia, miejsce odpoczynku lub gniazdowania. Okazuje się, że na około 150 hektarach stożka ujściowego przekopu Wisły, zanotowano występowanie aż stu ptasich gatunków. Celem zapewnienia im spokoju, na początku lat 90-tych ubiegłego stulecia, objęto ten teren ochroną w ramach rezerwatu „Mewia Łacha”. Wiosną i jesienią tysiącami pojawiają się tu migrujące siewki. Pośród nich najliczniejsze są biegusy zmienne, ale lista gości obejmuje między innymi biegusy rdzawe, piaskowce krzywodzioby, kwokacze, czy szlamniki. Jeżeli zaś chodzi o ptaki odbywające tu lęgi, to warto podkreślić, że jest to jedyne miejsce na polskim wybrzeżu, gdzie gniazdują rybitwy czubate. Rozmnażają się tutaj także ostrygojady, rybitwy białoczelne, ohary i coraz rzadsze w naszym kraju sieweczki obrożne. Na terenie rezerwatu występuje ponadto największe zgrupowanie mewy małej oraz pospolitej, a w zimowych miesiącach można obserwować tu wielkie stada kaczek złożone z czernic, lodówek i gągołów.

Co ciekawe, u ujścia Przekopu Wisły występuje stała, największa w polskiej części Bałtyku populacja fok szarych. Mimo, że specyfika naszego wybrzeża wybitnie im nie sprzyja, z jakiegoś powodu upodobały sobie one jedną z tutejszych piaszczystych wysepek. Niegdyś krajowa populacja tych ssaków mogła liczyć kilka tysięcy osobników, jednak dzisiaj jest to pieśń przeszłości. Na szczęście, w ostatnich latach sytuacja wydaje zmieniać się na lepsze. W każdym razie, jeżeli ktoś chciałby na własne oczy zobaczyć dziką fokę szarą w granicach Polski, to największa szansa na to jest właśnie tu. Rekordowo na tutejszej „foczej łasze”, w tym samym czasie, stwierdzono obecność aż 165 osobników. Zdarza się, że dołączają do nich też foki pospolite, które wbrew nazwie są u nas piekielnie rzadkie.

Okolice ujścia Przekopu Wisły (lipiec 2021 oraz 2022 roku).

Jeżeli chodzi o cześć lądową, to rezerwat składa się z dwóch części. Po gdańskiej stronie zlokalizowana jest mniejsza z nich (obejmuje 18,91 ha). Poza obniżeniem terenu w jej części centralnej, gdzie występują szuwary i zarośla wierzbowe, znajdziemy na niej zespoły młodych wydm, będących stanowiskami rzadkich roślin (np. mikołajek nadmorski, lnica wonna, czy kruszczyk rdzawoczerwony). Spore połacie jałowej ziemi porastają też łany inwazyjnej róży pomarszczonej. Odnośnie flory tutejszych terenów podmokłych, to oprócz roślinności typowej dla trzcinowisk rosną tu także rośliny słonolubne, takie jak solanka kolczysta, czy arcydzięgiel nadbrzeżny.

„Mewia Łacha” to nie tylko ptaki i foki. Wędrując wzdłuż brzegów Wisły można dostrzec śladów żerowania bobrów. Kręcą się tu także wydry, polujące na płazy i ryby. Największym zagrożeniem dla rezerwatu są oczywiście ludzie, którzy nie zawsze trzymają się wyznaczonych ścieżek, ale obecność dużych zgrupowań ptaków przyciąga też lisy oraz norki amerykańskie. Ptasie kolonie są dla nich niczym stół szwedzki i oba te drapieżniki są w stanie dokonać w nich prawdziwego spustoszenia. Co ciekawe, przy odrobinie szczęścia, przebywając w okolicach odbydwu sobieszewskich rezerwatów można natknąć się również na łosia. Te duchy mokradeł i nadrzecznych lasów w ostatnich latach coraz częściej nawiedzają Wyspę. Biorąc pod uwagę, że dorosłe osobniki są większe od konia i potrafią nurkować na głębokość trzech metrów, można domyślić się, że przepłynięcie Wisły nie stanowi dla nich problemu. Kończąc wpis pochwalę się, że sami będąc tydzień temu na Wyspie widzieliśmy klępę z łoszakiem. Wypatrzyłem je przypadkiem, idąc (z Arturem na plecach) ścieżką wiodącą przez las w „Ptasim Raju”…

Łosie z „Ptasiego Raju”, sfotografowane przeze mnie w drugiej połowie lipca bieżącego roku.