Topola czarna z dziedzińca AWF – moja kandydatka na „Warszawskie Drzewo Roku” (2024)

„Łatwo jest pozbyć się drzewa. Wystarczy kilka cięć piły, by potężny pień, rosnący przez dziesięciolecia, legł z łoskotem na ziemi. To bolesne, ponieważ sędziwe drzewa mają w sobie coś magicznego. Tracąc je, pozbywamy się nie tylko elementu miejscowej „zieleni”, ale też przytuliska dla niezliczonych istot, niemego świadka upływającego czasu a także źródła wspomnień. Wydaje się, że nasze rozumienie świata pogłębia się, lecz w miastach wciąż bywa tak, że drzewa traktuje się przedmiotowo – jak meble, które można wyrzucić lub pod byle pretekstem wymienić. Nie musi tak jednak być. Pokazuje to przykład pewnej bielańskiej topoli.

Każdy, kto zawita na ogólnodostępny dziedziniec warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego, na pewno dostrzeże majestatyczną topolę czarną, zdobiącą jego serce. Wokół tego rozłożystego drzewa – niczym symbolicznej osi – ułożono tablice z nazwiskami wybitnych postaci polskiego sportu. Nie wiadomo dokładnie, ile lat liczy sobie ta sokora, nie ma jednak wątpliwości, że była już dorodnym drzewem w pierwszej połowie ubiegłego wieku, kiedy dopiero planowano budowę kampusu Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego (przekształconego później w AWF). Drzewo mogło pójść pod topór, przegrywając z ambitną wizją architektoniczną, ale na szczęście tak się nie stało. Architekt Edgar Aleksander Norwerth, jeden z głównych projektantów tego przedsięwzięcia, dokonując rekonesansu w terenie, w samotnym drzewie rosnącym na bielańskim ugorze niedaleko szosy, dostrzegł coś więcej niż tylko przeszkodę do usunięcia. Oczami wyobraźni ujrzał w nim niezwykły „akcent dekoracyjny przyszłego dziedzińca” oraz „obiekt wspaniale ożywiający skromny zarys murów” i tak też się stało. Chwała mu za to, ponieważ topola istnieje do dzisiaj, towarzysząc kolejnym pokoleniom studentów i wykładowców AWF-u oraz zachwycając wszystkich mieszkańców Warszawy, którzy są w stanie docenić piękno rodzimej przyrody.

Drzewo to – jako jeden z najbardziej znanych przedstawicieli swojego gatunku w Polsce – od 2009 roku cieszy się statusem pomnika przyrody i z pewnością zasługuje także na tytuł Warszawskiego Drzewa Roku. Jest ono rzeczywiście mocarne i piękne, ale jego istnienie to przede wszystkim wspaniała lekcja szacunku dla natury oraz przykład, że również w przestrzeni miejskiej można ją umiejętnie wykorzystać…”

Powyższym tekstem uzasadniłem zgłoszenie pomnikowej topoli czarnej, będącej ozdobą dziedzińca warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego do tegorocznej edycji plebiscytu „Warszawskie Drzewo Roku„. Konkurs ten stanowi część projektu – „W koronach miasta„, realizowanego przez warszawski Zarząd Zieleni od kilku lat, celem edukowania mieszkańców w zakresie tematyki miejskich drzew i przyrody. Moja kandydatka szczęśliwie przeszła eliminacje i wraz z dwunastoma innymi drzewami znalazła się w finale. Głosowanie ruszyło w minioną środę i będzie trwało do 25 września. Jeżeli podobnie, jak ja jesteście miłośnikami topoli, zachęcam do oddania głosu na sokorę z AWF-u. Można to zrobić za pośrednictwem formularza na stronie Zarządu Zieleni m. st. Warszawy [LINK]. Kliknięcie w link umożliwia także obejrzenie sylwetek oraz zapoznanie się z historią pozostałych drzew biorących udział w konkursie.

Warszawski świt, 15 października

Tegoroczny październik jest zaskakująco ciepły, ale aura niebawem powinna się zmienić (ku Polsce sunie potężny niż). Tymczasem, w stołecznej Wiśle wciąż niska woda. Warszawski świt zastał nas wśród łysych łbów polodowcowych głazów, vis-a-vis żerańskiej elektrociepłowni. Dzisiaj nie jestem w pisarskim nastroju, ale nie widzę przeszkód, by podzielić się z Wami zbiorem kilkunastu nadrzecznych „migawek”…

„Światowy Dzień Drzewa” / garść topolowych wieści

Serwus! Dziesiątego października to „Światowy Dzień Drzewa”. Celem tej inicjatywy jest zwrócenie uwagi społeczeństwa na rolę drzew dla funkcjonowania naszej planety. Obecnie intensywnie wylesiamy Ziemię, nierzadko odsuwając od siebie myśl, iż bez roślin drzewiastych nie przetrwalibyśmy zbyt długo. Biorąc pod uwagę wyłącznie podstawowe kwestie, to uczestnicząc w szeregu naturalnych procesów produkują one tlen i pożywienie, regulują lokalny klimat, oczyszczają wodę, zapobiegają erozji gleby oraz stanowią dom dla nieprzebranej liczby istnień. Myśląc o drzewach, które nas otaczają warto o tym pamiętać.

Korzystając ze sposobności, chciałbym podzielić się z Wami garścią dobrych wieści, dotyczących trzech „moich” drzew.

Siódmego października w Warszawie, na łąkach golędzinowskich odbył się Piknik Dendrologiczny. Oprócz innych wydarzeń z nim związanych, w pawilonie edukacyjnym „Kamień” zaprezentowano zdjęcia drzew, które zakwalifikowały się do finału konkursu na „Warszawskie Drzewo Roku„. Wśród trzynastu osobników, reprezentujących poszczególne dzielnice Stolicy (prawie połowę stanowiły dęby szypułkowe) znalazło się też drzewo, które już znacie. Topola „Piastunka” reprezentuje Bielany, ale nieformalnie występuje także w imieniu wszystkich warszawskich topoli. Co ciekawe, do konkursu zgłosiłem ją jako topolę holenderską (Populus xcanadensis ‚Marilandica’; taką „etykietę” pierwotnie przypiął jej jeden z topolowych ekspertów poproszonych przeze mnie o opinię), i ku mojemu zdziwieniu warszawscy dendrolodzy po przeprowadzeniu oględzin w terenie stwierdzili, że jest ona rodzimą topolą czarną. To świetne wieści. Co do błędnego oznaczenia, to jeżeli chodzi o systematykę rodzaju Populus, rozpoznawanie poszczególnych gatunków i kultywarów bywa karkołomnym zadaniem. Wynika to z dużej zmienności morfologicznej w obrębie rodzaju, gatunku, jak również pomiędzy poszczególnymi osobnikami. Sprawę dodatkowo komplikuje występowanie mieszańców.

Piękna fotografia autorstwa p. Krzysztofa Babickiego, prezentująca sylwetkę „Piastunki” na potrzeby tegorocznej edycji konkursu „Warszawskie Drzewo Roku” [źródło].

Pozostałe wiadomości dotyczą dwóch grudziądzkich sokor znad Wisły, którym szczególnie kibicuję. Na początku tego miesiąca zostałem poinformowany, że znacznik poświęcony „Marzannie” na mapach Google, kliknęło ponad 200 000 osób (!). To znakomity wynik (liczba ta ponad dwukrotnie przewyższa liczbę mieszkańców Grudziądza), pokazujący, że ta topola o unikalnym pokroju cieszy się sporym zainteresowaniem i wciąż zyskuje na uwadze.

Topola „Marzanna” (w środku kadru), uwieczniona z powietrza latem tego roku (zdjęcie publikuję dzięki uprzejmości „ARTI DRON & PHOTO”).

Ponadto, niespodziewanie szybko otrzymałem odpowiedź na moje sierpniowe pismo, kierowane do Prezydenta Grudziądza z prośbą o objęcie topoli spod Cytadeli (aktualnie najgrubsza znana topola w Polsce) pomnikową ochroną, w którym poinformowano mnie, że „(…) tut. Organ przeprowadzi procedurę ustanowienia w/w drzewa pomnikiem przyrody„. Po raz kolejny przekonałem się zatem, że warto aktywnie działać na rzecz ochrony nadwiślańskiej przyrody, do czego i Was gorąco zachęcam. Wciąż zdarzają się decydenci otwarci na oddolne inicjatywy, czego najlepszym przykładem są przedstawiciele grudziądzkiego magistratu. Jakiś czas temu Grudziądz otrzymał nowe hasło promocyjne. Brzmi ono „Grudziądz – Miasto Otwarte” i na przykładzie moich doświadczeń widzę, że może być ono realizowane w praktyce… Jeżeli i Wam nieobojętny jest los naszych rodzimych topoli, trzymajcie proszę kciuki za pomyślny finał tej sprawy.

PS. Jeśli chcecie, możecie wesprzeć „Piastunkę” w tegorocznej edycji konkursu „Warszawskie Drzewo Roku” i oddać na nią swój głos (LINK). Rozpropagowanie wiedzy o jej istnieniu, docelowo może zwiększyć szanse na ustanowienie jej pomnikiem przyrody (wniosek w tej sprawie został złożony przeze mnie w ubiegłym roku i jest nadal rozpatrywany).